Podczas minionego weekendu wyścigowego na Florydzie otrzymaliśmy kolejną część medialnych doniesień w sprawie przyszłości Maxa Verstappena w Formule 1, a także innych zawirowań wokół Red Bulla.

Po wybuchu afery związanej z Christianem Hornerem i wewnętrznych tarciach w obozie Red Bulla w środowisku F1 pojawiło się wiele wątpliwości na temat tego, czy trzykrotny mistrz świata wypełni w całości swój lukratywny kontrakt, który obowiązuje do końca 2028 roku. 

Cały ten wątek namiętnie zaczął podkręcać sam Toto Wolff, który w ostatnim czasie wiele razy zaznaczał, że byłby bardzo zainteresowany usługami utytułowanego Holendra. Podczas zawodów w Chinach doczekaliśmy się natomiast mocnej odpowiedzi ze strony Christiana Hornera, który postanowił mocno wypunktować Austriaka za jego komentarze dotyczące Verstappena.  

Tym razem głos w tej historii postanowił zabrać dyrektor generalny energetycznego giganta, któremu również nie podoba się publiczne kuszenie Maxa ze strony Mercedesa. 

- Rozumiem presję, pod jaką znajduje się Toto Wolff i być może inne zespoły po latach pozostawania w tyle - powiedział Oliver Mintzlaff. - Uważam jednak, że Toto powinien skoncentrować się na rozwiązaniu swoich wewnętrznych spraw, gdyż ma ich całkiem sporo. Ma to również coś wspólnego z szacunkiem, gdy ciągle mówisz o personelu innej drużyny. To nie jest właściwe zachowanie. 

- Max chce najszybszego samochodu i właśnie taki mu dostarczamy. Max chce zdobywać kolejne tytuły i to właśnie z nami ma największą szansę, aby to zrobić. Uważam go za lojalnego faceta. Wie, że Christian Horner oraz Helmut Marko zawsze mu ufali i on to oczywiście docenia. 

- Red Bull to świetna marka, z którą się kapitalnie identyfikuje. Tym samym jest wiele powodów [świadczących], że Max z nami zostanie. Nie ma żadnych przeciwnych argumentów. 

W odpowiedzi na te słowa i sugestie, że Verstappen "na tysiąc procent" wypełni swój kontrakt, główny przedstawiciel Mercedesa odparł: - W ogóle nie wiem, co ten facet wygaduje. Dlatego też nie mam potrzeby, aby to komentować. Nigdy nie użyłbym takiego stwierdzenia. W życiu jest zresztą tylko sto procent. Więcej nie ma.

- Uważam, że wszystkie obecne drużyny chciałyby mieć u siebie Verstappena. Jak już mówiłem kilka razy, nie sądzę, aby Max opuścił Red Bulla w 2025 roku. On jest teraz najlepszym zawodnikiem i musi dobrze przemyśleć swoją przyszłość. Być może dojdzie do tego, że nie będzie musiał nic analizować i wszystko pozostanie takie, jakie jest. 

Gdyby tego było mało, kilka dni temu za sprawą serwisów OE24 i F1-Insider w obiegu pojawiła się bardzo ciekawa informacja, iż w okolicach Grand Prix Miami zaplanowano specjalne spotkanie, na którym pojawić miał się m.in. Ola Källenius (CEO Grupy Mercedes-Benz), Jos Verstappen wraz z menadżerem swojego syna oraz oczywiście Toto Wolff.

Austriak, co zrozumiałe, naturalnie zaprzeczał takim planom: - Nie mam za dużo do powiedzenia w tej sprawie, ale w poniedziałek nie odbędzie się żadne spotkanie.

Gdyby jednak do niego doszło, jak spekulowano, celem byłoby omówienie oferty dla Maxa, który rzekomo mógłby liczyć w stajni z Brackley na zarobki rzędu 150 milionów dolarów za sezon. Kierowca zdążył już powiedzieć, że pieniądze to nie wszystko, ale podkreślił też znaczenie osiągów, które mogą być kluczowe w kontekście 2026 roku.

Mimo dementowania, a być może i prób uciszania tematu, nie brakuje doniesień o tym, że coś jest na rzeczy. Takie informacje przekazuje m.in. brytyjski Mirror. Początkowo zakładano, iż opisywane spotkanie będzie miało miejsce w trakcie weekendu w Miami, ale ostatecznie, przez napięty grafik komercyjnie ważnego Grand Prix, postanowiono je przełożyć.

Co ciekawe, w brytyjskich mediach ostatnio pisano także o odejściu kolejnego ważnego pracownika Red Bulla. Mowa w tym przypadku o dyrektorze sportowym, Jonathanie Wheatley’u, który był nie tak dawno przymierzany do zastąpienia Christiana Hornera, a najnowsze sugestie wskazują na to, że może on albo rozstać się z obecnym pracodawcą, albo... przedłużyć kontrakt.

Sytuacja jest niejasna, bowiem - jak pisało The Times - jego ambicją jest zostanie szefem zespołu w Formule 1. Z uwagi na to, że pozycja Hornera wydaje się być o wiele pewniejsza niż w marcu, osiągnięcie tego w obecnych barwach może być trudniejsze.

W poniedziałek natomiast głośna stała się wiadomość o nowej umowie Pierre'a Wache. Dyrektor techniczny Red Bulla miał złożyć podpis w połowie 2023 roku, a następnie w lutym 2024 raz jeszcze odnowić porozumienie, które ma obowiązywać do sezonu 2028. Zabezpieczeni kontraktami mają być ponadto inni kluczowi pracownicy Byków, w tym odpowiedzialny za aerodynamikę Enrico Balbo i szef inżynierii, Ben Waterhouse.